Po Tłustym Czwartku przyszedł czas na wykorzystanie białek, które zostały nam po smażeniu faworków i pączków. Kto robi zakupy w Lidlu pewnie nie raz widział tam pianki zwane po angielsku "Soft Marshmallows", a niemieckiej nazwy nie jestem sobie teraz w stanie przypomnieć :D
W każdym bądź razie mój Tata często je sobie podjada, a dla mnie są zbyt mdłe. Zrobiłam zatem domową wersję, dodając do masy nieco kwasku cytrynowego i dzięki temu ich smak nabrał charakteru.
Do ich zrobienia użyłam opakowań po Danonkach. Nadadzą się też opakowania po małych jogurtach, a ostatecznie plastikowe jednorazowe kubki.
Składniki na ok. 16 sztuk:
- 6 dużych białek, w temperaturze pokojowej
- 1,5 szklanki cukru + 2 łyżki
- 2/3 szklanki wody
- 1 łyżka ekstraktu cytrynowego
- 1/2 łyżeczki kwasku cytrynowego
- 2 łyżeczki żelatyny
- 16 płatków waflowych lub dwa duże wafle
- 400 g czekolady mlecznej
- 100 g czekolady gorzkiej
- 200 g czekolady białej
- olej do wysmarowania kubków
Umyte i wysuszone plastikowe kubki wysmarować od wewnątrz odrobiną oleju. Dzięki temu jest szansa na to, że czekolada będzie się błyszczeć. Czekoladę mleczną oraz gorzką rozpuścić w kąpieli wodnej. Kubki wysmarować płynną czekoladą. Wlać 2 łyżki czekolady do środka pojemnika i przechylając kubek w jedną i drugą stronę, oblać nią ścianki naczynia. Schować do lodówki, by czekolada stężała. Jeżeli to konieczne, wzmocnić czekoladowe ścianki nakładając jeszcze jedną warstwę czekolady za pomocą pędzelka. W ten sam sposób postąpić z czekoladą białą.
Za pomocą foremki lub mniejszej szklanki/kieliszka powycinać z wafli krążki wielkości otworów w kubkach (do pojemników po Danonkach idealnie pasuje literatka). Odłożyć na bok.
Żelatynę rozpuścić w niewielkiej ilości gorącej wody i również odłożyć.
W garnku o grubym dnie umieścić wodę z cukrem. Doprowadzić do zagotowania. Włączyć nastawiony na 7 minut stoper i gotować miksturę dokładnie przez ten czas, na średnim ogniu. Innymi słowy tak długo gotować syrop, aż za kroplą spadającą z łyżki będzie się ciągnęła nitka, a spuszczona do lodowatej wody, zamieni się w kulkę. Co jakiś czas trzeba robić próby, by nie przegapić momentu.
W tym czasie ubijać białka na średnich obrotach, dodając pozostałe 2 łyżki cukru, aż piana stanie się sztywna. Gotowy syrop zdjąć z ognia i powoli, po ściance misy miksera, wlewać do ubijanych na średnich obrotach białek. Zwiększyć obroty miksera i ubijać masę do momentu, aż całkiem wystygnie (ok. 7 minut). Na koniec dodać kwasek cytrynowy, ekstrakt oraz żelatynę i jeszcze chwilę ubić do połączenia się składników.
W tym czasie ubijać białka na średnich obrotach, dodając pozostałe 2 łyżki cukru, aż piana stanie się sztywna. Gotowy syrop zdjąć z ognia i powoli, po ściance misy miksera, wlewać do ubijanych na średnich obrotach białek. Zwiększyć obroty miksera i ubijać masę do momentu, aż całkiem wystygnie (ok. 7 minut). Na koniec dodać kwasek cytrynowy, ekstrakt oraz żelatynę i jeszcze chwilę ubić do połączenia się składników.
Masę przełożyć do rękawa cukierniczego z okrągłą końcówką i napełnić czekoladowe kubki, starając się nie zostawić pustej przestrzeni wewnątrz. Każdy kubeczek przykryć krążkiem z wafla. Schować do lodówki do stężenia.
Aby wydostać pianki z kubków trzeba je delikatnie ponacinać małymi nożyczkami w kilku miejscach i ściągnąć plastik.
Życzę smacznego!
Coś wspaniałego lecz widzę pracochłonnego :(
OdpowiedzUsuńNiestety, trochę się trzeba napracować :D
UsuńCudeńka! Az mi ślinka pociekła :D
OdpowiedzUsuńochh! to są niczym ciepłe lody z Lidla! :p mm..!
OdpowiedzUsuńDokładnie je miałam na myśli :D
Usuńmmmm uwielbiam je! ale sama musze przyznac nigdy nie próbowałam, boję się, że mi nie wyjdą takie to pracochłonne..
OdpowiedzUsuńTo prawda, trzeba poświęcić troche czasu na ich zrobienie :) Można spóbować zrobić je inaczej: napełnić wysmarowane olejem kubeczki masą białkową, zostawić do stężenia, wyjąć i dopiero potem oblać czekoladą.
UsuńAle nie jestem pewna czy uda się wyjąć pianki z kubków, by zbytnio nie uszkodzić ich kształtu.
UsuńDużo pracy, ale jaki efekt. Czasem mam napady wielkiego apetytu na pianki. Będę pamiętała o przepisie :)
OdpowiedzUsuńAle super pomysł, nawet nie wiedziałam ze można zrobić samemu takie pianki:)
OdpowiedzUsuńWyglądają apetycznie :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne! Jestem zachwycona - jak dobrze, że do Ciebie trafiłam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Podziwiam!
OdpowiedzUsuńPracochłonne, ale ja się odważę i wypróbuję w najbliższym czasie;):)
OdpowiedzUsuńTakie murzynki :) Jako dziecko uwielbiałam, a i teraz w chwilach słabości zdarza mi się kupić... ;) Śliczne Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńmini schokoküsse :D Uwielbiam te nazwę po niemiecku ;-) twoje pianki wyglądają pysznie!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mrowka