Smaczne pierniczki z przepisu siostry Anastazji. Znakomicie sprawdzą się jako ozdoby na choinkę. W tym przypadku czas naglił, dlatego zarówno pierniczki, jak i lukrowanie zostały wykonane w ekspresowym tempie.
Przepis cytuję za siostrą Anastazją z książki pt. "Przepisy siostry Anastazji. 100 nowych ciast", wyd. WAM, str. 126.
Składniki: (ja zrobiłam z połowy)
- 1/2 kg miodu (połowa sztucznego i połowa prawdziwego), ja użyłam prawdziwego gryczanego
- 1/2 kg margaryny, użyłam pół na pół masła i margaryny
- 1/2 kg cukru kryształu (z tego 150 g upalić na karmel)
- 6 żółtek
- 4 jaja
- 1 łyżka sody oczyszczonej
- 1 proszek do pieczenia
- 1 łyżka kakao
- 2 opakowania przyprawy do piernika, ja użyłam domowej przyprawy korzennej
- mąka: tyle, ile zabierze ciasto (ok. 2 kg)
Margarynę utrzeć z cukrem, dodać żółtka, jaja i pozostałe składniki, na końcu mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, sodę, przyprawę do piernika, kakao. Zagnieść ciasto, w razie potrzeby podsypując mąką. Rozwałkować i wykrawać foremką różne kształty pierniczków. Układać na wysmarowanej tłuszczem blaszce i upiec (piekłam ok. 8 minut w temp. 180°C).
Po ostudzeniu polukrować lub przybrać wg własnego uznania.
Lukier:
- 2 białka
- 300-400 g cukru pudru
- szczypta kwasku cytrynowego
Ucierać białko z cukrem pudrem tak długo, aż masa stanie się gęsta i pulchna (ja zrobiłam to mikserem). Przyprawić szczyptą kwasku cytrynowego. Dla uzyskania innego koloru można dodać odrobinę kakao lub kilka kropel soku z buraka czerwonego.
Ja użyłam sztucznych barwników: błękitnego z moich starych zapasów oraz wypróbowałam pojawiający się od niedawna w sklepach barwnik Dr. Oetkera koloru zielonego. Tego ostatniego niestety nie polecam, bo barwnik jest kiepsko napigmentowany, i pomimo iż dodałam go sporo do lukru, kolor jest słabo widoczny.
Życzę smacznego!